15.04.2011

lie to me (magia kłamstwa)

natchniona wczorajszym dniem (o tym później) postanowiłam opisać wam kolejny serial, inny niż dotychczas opisane, a kto wie czy nie inny od wszystkich w ogóle.

mowa o Lie To Me (Magia kłamstwa). głównym bohaterem tego post-soapa jest Cal Lightman - doktor specjalizujący się w odczytywaniu prawdomówności ludzi z mikroekspresji ich twarzy. samo w sobie jest to niezwykle interesujące i wciągające, a do tego postać Lightmana jest bardzo ciekawie zbudowana. nieco arogancki, przekonany o swojej nieomylności, chodzący własnymi ścieżkami samotnik... no właśnie, czy to wam kogoś nie przypomina? Lightman idealnie wpasowuje się w popularny ostatnio zarys house'owy. przestaliśmy lubić bohaterów idealnych, wiecznie uśmiechniętych i pomocnych. teraz bardziej mroczne, zdecydowanie mniej pozytywne, skupione na sobie i nie dbające o opinię innych ludzi postacie kręcą widownię najbardziej.

w Lie to Me mamy Lightmana, który zajmuje się pomaganiem (według własnego widzimisię) policji, innym instytucjom, a także prywatnym osobom w rozwiązywaniu różnorodnych problemów. zabójstwa, oszustwa, zdrady - sprawy, którymi zajmuje się biuro Lightmana są przedstawione w klasyczny dla seriali kryminalnych sposób. w tle przewijają się wątki z życia prywatnego doktora: była żona, oraz nastoletnia córka, którą Cal się opiekuje. oprócz tego obserwujemy kilka osób tworzących grupę pracującą dla Lightmana, zarówno w pracy jak i w życiu prywatnym.

Lie To Me z jednej strony jest dosyć klasycznym serialem o zacięciu kryminalnym, z drugiej zaś bierze na tapetę ciekawy, dotąd jeszcze nie eksploatowany temat - czytanie prawdy z mikroekspresji twarzy. takie ujęcie tematu, orzekanie o winie na podstawie maleńkich, ledwie widocznych grymasów twarzy jest zarówno interesujące jak i kontrowersyjne. podkreślają to twórcy serialu, często wprowadzając postacie, które poddają pod wątpliwość osąd Lightmana.



co jeszcze poza ciekawym ujęciem niecodziennego w gruncie rzeczy tematu, sprawia, że serial ten jest tak ciekawy? niewątpliwie czynnikiem tym jest Tim Roth wcielający się w rolę Cala Lightmana. aktor, który grał u Tarantino, Leigh, Frearsa... zrobił naprawdę zawrotną karierę, pracował z najlepszymi, a ostatnio postanowił stanąć po drugiej stronie kamery i nakręcił własny film. dlaczego wspominam o samym aktorze? otóż z okazji odbywającego się właśnie w Krakowie festiwalu OffPlusCamera, Roth odwiedził nasze miasto. miałam okazję uczestniczyć w Master Classie, który odbył się w Kijow.Centrum i, mój boże, muszę wam powiedzieć, że Tim Roth jest naprawdę niesamowitym człowiekiem! ilość anegdot, którymi zasypał nas podczas tego wywiadu, jego sposób bycia (nieco nadpobudliwy, nie mógł usiedzieć w miejscu), ciągłe chichotanie i uciekanie w dygresje... naprawdę, uważam ten czas za świetnie spożytkowane dwie godziny. muszę podkreślić, że aktor jest wręcz przeciwieństwem postaci, którą gra w Lie To Me. radosny, niezwykle kontaktowy, nie tak jak nieco gburowaty i cyniczny Lightman. po tym wywiadzie zapałałam do Rotha jeszcze większą niż dotychczasowa sympatią. polecam wam zarówno serial, jak i filmy z jego udziałem, a jeżeli gdzieś będzie dostępny zapis ów Master Classu, na pewno się z wami podzielę - bo warto!
hasta luego!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz