13.04.2011

pan gregory house.

a friendly warning: ciągle jestem bardzo podekscytowana z powrotu trzynastki do serialu w przed-wczorajszym odcinku, więc czasami mój entuzjazm może zakrawać o infantylizm, za co z góry wszystkich serdecznie przepraszam.

7 sezonów. prawie 7 lat. 150 odcinków. dwa Złote Globy. trzy nagrody Emmy. dwie nagrody Amerykańskiej Gildii Aktorów Filmowych (SAG) dla odtwórcy głównej roli – Hugh Lauriego. ‘najlepszy dramat medyczny od czasu debiutu Ostrego Dyżuru’ według the Washington Post. miliony widzów na całym świecie.
tak w telegraficznym skrócie przedstawia się statystyka tego serialu. serialu, którego choćby jeden odcinek obejrzał każdy z nas. bo na pytanie ‘czy możesz wymienić nazwisko jednego serialowego lekarza?’ istnieje tylko jedna odpowiedź. to właśnie Dr House.

gregory house jest bez wątpienia genialnym lekarzem. wcale nie przeszkadza mu w tym fakt, że jest kaleką uzależnionym od leków przeciwbólowych. jego cechą rozpoznawczą stał się natomiast cynizm, który w przypadku tej postaci nie tylko definiuje jego osobowość, lecz zarazem nakręca fabułę tego post-soap. źródła podają nawet, iż house m.d. jest uosobieniem amerykańskiej kultury cynizmu. czy taka kultura w ogóle istnieje to temat na odrębną pracę; pewna jednak jestem, że gdyby nie ta cecha charakteru głównego bohatera, serial nie zyskałby takiej popularności na całym świecie.
poza ociekającym zewsząd cynizmem, mamy również do czynienia z ateizmem oraz swoistą alienacją bohatera. house ma tylko jednego przyjaciela – onkologa doktora wilsona; po opuszczeniu go przez partnerkę stacy, house zaspokaja swoje potrzeby seksualne z różnej maści prostytutkami, by zabić w zarodku jego kiełkujące się uczucie do swojej przełożonej – doktor lisy cuddy. mamy również (nie)zawodny zespół house’a, czyli młodych lekarzy/stażystów/studentów medycyny, którzy odwalają za niego czarną robotę przy rozwiązywaniu kolejnej sprawy…
dokładnie tak. nieprzypadkowo użyłam tutaj tego zwrotu, bowiem sposób, w jaki house i jego ekipa próbują zdiagnozować niediagnozowalne przypadłości swoich pacjentów zakrawa niekiedy o bardzo zaawansowane techniki detektywistyczne: wywiad środowiskowy to nie tylko zebranie historii choroby pacjenta, ale również włamanie do domu chorego w celu znalezienia czegoś, co delikwent ukrył przed lekarzami. w końcu, zgodnie z główną maksymą pana grega house’a – everybody lies, right?
w serialu zauważyć możemy również wiele ciekawych nawiązań do sztandarowej pozycji literatury detektywistycznej, czyli oczywiście opowieści o sherlocku holmesie pióra sir arthura conan doyle’a. poczynając od podobnego brzmienia nazwisk obu panów, przez nieortodoksyjne metody badawcze i niechęć do zajmowania się niezbyt interesującymi przypadkami, a na adresach zamieszkania obu bohaterów kończąc (słynna Baker Street 221B). zapomnieć nie można też o wiernym towarzyszu holmesa – watsonie, którego rolę w serialu pełni nie tylko doktor wilson (znów podobne brzmienie nazwiska do pierwowzoru), ale również wspaniała ekipa lekarzy house’a.

nie chcę wchodzić w szczegóły interakcji łączących poszczególnych bohaterów serialu, bo one – w przeciwieństwie do Grey’s Anatomy – nie stanowią motywu przewodniego fabuły. w tym post-soap czynnikiem napędzającym akcję jest tylko jedna osoba - wielki cynik, geniusz i indywidualista, doktor house. to on ma ostatnie zdanie w rozwiązywaniu ciekawych przypadków. to on jest zawsze górą w sporach z cuddy i wilsonem. to on musi wiedzieć wszystko o życiu prywatnym swoich podwładnych. słowem – jest sam sobie bogiem. i za to go chyba wszyscy tak uwielbiają. za to, że nie przeprasza za swoje zachowanie. za to, że po trupach dąży do celu, niejednokrotnie łamiąc etykę lekarską, jak i zasady moralne. wreszcie za to, że tak różni się od innych bohaterów, których mamy przyjemność oglądać na ekranach telewizorów. bo house jest tylko jeden. i na zawsze pozostanie!

na koniec zobaczmy, jak jurorzy Amerykańskiego Instytutu Filmowego (AFI) na rozdaniu nagród w roku 2005 uzasadnili swój wybór: House na nowo definiuje pojęcie medycznego show telewizyjnego. Nie ma tu wyidealizowanych lekarzy, którzy znają odpowiedzi na wszystkie medyczne pytania albo wózków z chorymi, które błyskawicznie przemierzają szpitalne korytarze. House skupia się na farmakologiczno-intelektualnej stronie bycia lekarzem. Metoda prób i błędów współczesnej medycyny zręcznie wykraczająca poza klasyczny, metodyczny format oraz oczywiście błyskotliwy, ale omylny doktor – oto dopełnienie przepisu, doskonały symbol nowoczesnej medycyny.
jak widać na załączonym obrazku, nie tylko ja zachwycam się tym serialem.
ciao.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz