6.04.2011

moonlight (pod osłoną nocy)

kończąc wampiryczną tematykę (for now… ^^) należałoby jeszcze wspomnieć o wyprodukowanym dla amerykańskiej stacji CBS post-soap pod tytułem moonlight. pierwszy odcinek zagościł na małym ekranie 28 września 2007 roku, a kolejnych piętnaście kontynuowało swój żywot aż do 16 maja roku następnego. niestety końcówka roku 2007 nie sprzyjała krwiopijcom w pozyskaniu masy fanów, więc na szesnastu epizodach wszystko się skończyło. strajk amerykańskich scenarzystów spowodował, iż włodarze stacji – ku mojemu wielkiemu rozczarowaniu! - zrezygnowali z tego osobliwego projektu na dobre. nie pomogły nawet protesty rzeszy fanów, którzy po dzień dzisiejszy ciągle mają nadzieję na wielki powrót detektywa micka st. johna.
nie ukrywam, że moja przygoda z moonlight rozpoczęła się z niezbyt honorowych pobudek, haha! o tak. to były te czasy, kiedy serial oglądało się z reguły po to, by powzdychać na widok przystojnych aktorów (alex o’laughlin & jason dohring!). moje nastawienie uległo zmianie po zaledwie dwóch odcinkach serii. osobliwość moonlight polega bowiem na tym, że nie jest to zwykły serial o wampirach. nie jest to również tylko i wyłącznie banalna historia miłości między krwiopijcą a człowiekiem. moonlight to mieszanka obu tych gatunków, na deser całkiem zgrabnie podszyta wątkami czegoś, co autorzy naszego przewodnika po post-soaps nazywają sophisticated crime story.
główny bohater, detektyw mick st. john, jest wampirem. wampirem stosunkowo jednak młodym, przemienionym przez swoją wampirzą żonę w ich noc poślubną. nietrudno się domyśleć, że małżeństwo to nie wytrzymało próby czasu, prawda? anyway. mick nie może pogodzić się ze swoją wampirzą dolą, co jest przedmiotem drwin ze strony jego najlepszego przyjaciela – jednego z najstarszych krwiopijców w los angeles – josefa kostana. nie można zapomnieć o utalentowanej dziennikarce beth turner, która zaprzyjaźnia się z naszym uroczym detektywem, a w końcowych odcinkach serii zamienia się w kogoś więcej niż tylko przyjaciółkę. nawiasem mówiąc, beth i mick tworzą naprawdę zgraną parę. w momencie, gdy blondynka dowiaduje się, kim (a może raczej czym…) naprawdę jest detektyw st. john, wcale nie ma zamiaru atakować go osinowym kołkiem bądź święconą wodą, która – notabene – wcale na wampiry nie działa. nie szkodzi im również słońce, bynajmniej do momentu, kiedy chronią przed jego intensywnymi promieniami swoje wrażliwe oczy i nie przebywają zbyt długo na zewnątrz. wampiry w la, jak na mieszkańców californii przystało, są nowoczesne i bardzo hip, tak więc nie śpią w trumnach. to by uwłaczało ich godności, czyż nie? wygodnym posłaniem micka jest ludzkich rozmiarów zamrażarka. comfy, huh? poza tym, mick stara się nie wykorzystywać ludzi do zdobywania pokarmu. krew dostarcza mu serdeczny przyjaciel micka, wampir guillermo pracujący w kostnicy. nie tak odżywia się jednak josef. jak na krwiopijcę starej daty przystało, josef posiada swoje freshies – ludzkie kobiety, które dobrowolnie oddają mu swoją krew. high life, isn’t it?
ostatnią rzeczą, która odróżnia wampiry z moonlight od innych przedstawicieli swojego gatunku to fakt, że są one… normalne. nie potrafią czytać w myślach jak edward cullen, czy też modyfikować pamięci niczym bracia salvatore. mają tylko świetny słuch i dobrze rozwinięty zmysł równowagi. scenarzyści jednak nie uczynili z nich na siłę superbohaterów, co z pewnością dodaje serialowi wiele wdzięku.



myślę, że przyszedł czas na zakończenie naszej krwistej mini-podróży. nawet jeśli nie zdołałyśmy nikogo przekonać do obejrzenia którejś z proponowanych przez nas pozycji, mam nadzieję, że nikogo również nie zniechęciłyśmy... :)
au revoir.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz