10.04.2011

grey's anatomy (chirurdzy)

oglądając właśnie kolejny epizod True Blood (tak, zostałam ostatnio wciągnięta do grona fanów, dzięki za kolejnego złodzieja czasu), postanowiłam podzielić się z wami moją miłością do Grey's Anatomy.

siedem sezonów, wiele godzin oglądania i zero poczucia zmarnowanego czasu. post-soap przedstawiający losy doktorów pracujących w Seattle Grace Hospital znajduje się na absolutnym pierwszym miejscu w moich ulubionych. jest niezwykle popularnym serialem (7 serii, wciąż do kontynuacji), wydaje mi się, że zastąpił najpopularniejszy (nie tylko wśród tych o tematyce medycznej, ale wśród seriali w ogóle) post-soap - ER (Ostry Dyżur). podobny klimat, ogólny schemat wydarzeń... typ serialu, który jeżeli zaczniesz oglądać, ciężko się później oderwać. w polskiej telewizji mamy nieco gorszą wersję takiej serii, uwielbianą przez niezaznajomionych jeszcze z rynkiem amerykańskich seriali widzów - nasze rodzime Na dobre i na złe, z ponad 400 odcinkami i liczbą widzów wciąż utrzymującą się na poziomie 5mln. naszemu tasiemcowi jednak bliżej do klasycznej telenoweli niż post-soap, co nie zmienia faktu, że znajdziemy pewne podobieństwa do kultowych seriali medycznych z USA.

ale do rzeczy. Grey's Anatomy, gdzie w roli narratora występuje główna bohaterka Meredith Grey (w tym miejscu należałoby podkreślić świetny dobór tytułu, mający podwójne znaczenie - pierwsze to tytuł znanej książki, Gray's Anatomy of The Human Body, biblii lekarzy, drugie to oczywiście nawiązanie do nazwiska głównej bohaterki, która zapoznaje nas ze swoim wnętrzem, anatomią w przenośnym tego słowa znaczeniu), wprowadza nas w świat zawiłych relacji interpersonalnych między doktorami pracującymi w Seattle Grace Hospital. obserwujemy życie zawodowe oraz prywatne grupy stażystów oraz rezydentów pracujących na oddziale chirurgii. mamy tutaj przegląd wszystkich możliwych typów - pana idealnego (McDreamy!), superambitną, pesymistę, podrywacza, trzpiotkę... niczym w małym społeczeństwie. i, jak to w społeczeństwie bywa, osobniki łączą się w pary, kłócą, rywalizują, nawiązują kontakty seksualne. każdy z bohaterów ma również w sobie element tajemnicy, co oczywiście ujawnia się z czasem. Grey's Anatomy jest słodko-gorzki, łączy przyjemny, nienarzucający się humor z dramatami rozgrywającymi się w szpitalu oraz w życiach bohaterów. klasyczny schemat i ciepło przyciąga rzeszę fanów przed odbiorniki w każdy czwartek.

oczywiście w każdym odcinku pojawiają się przypadki medyczne - w końcu akcja dzieje się w szpitalu. możemy oglądać najróżniejsze urazy, choroby i wypadki, od zwykłego wyrostka aż po widelec wbity w szyję (!). z niektórymi pacjentami sympatyzujemy, z innymi niekoniecznie. zawsze jednak kibicujemy lekarzom, którzy rozwiązują dany przypadek, zwłaszcza, że często sukcesy w pracy wpływają na ich humor oraz życie osobiste w ogóle.
osobnym tematem jest muzyka używana w poszczególnych scenach. idealnie (moim zdaniem) dobrana, zawsze doskonale podkreślająca ważne momenty, ze słowami pasującymi do sytuacji... naprawdę genialne zestawienie piosenek zarówno nostalgicznych jak i energicznych.

gdybym spróbowała odpowiedzieć na pytanie, co tak właściwie wpływa na niesamowitą popularność Grey's Anatomy, nie wiem, czy dałabym radę odpowiedzieć jednoznacznie. na pewno mają na to wpływ idealnie wyważone proporcje humoru oraz dramatyzmu. oprócz tego ładnie wyglądający (jakby to było niecodzienne...) bohaterowie, ciekawe przypadki medyczne, muzyka, miłości, miłości, miłości... właśnie. czy to możliwe, by serial był tak chętnie oglądany ze względu na zwyczajną ciekawość i skłonności plotkarskie ludzi? pokazywanie wszystkich romansów, zdrad i zauroczeń jest przecież trochę jak podglądanie. tylko zamiast podglądać sąsiadów, oglądamy Grey's Anatomy.

być może, być może. nie jestem w stanie w prostych słowach opisać, dlaczego ten serial jest mi tak bliski. same postacie, ich charaktery (każdy może się z chociaż jedną z nich identyfikować), problemy bardzo życiowe, wzloty i upadki, muzyka, śmiech i łzy... wszystko, idealnie skomponowane. może nie powinnam już więcej rozwodzić się nad zaletami Grey's Anatomy, bo ewidentnie zaczęłam przynudzać, nie mogąc znaleźć odpowiednich słów uwielbienia. odsyłam was zatem do pierwszego epizodu pierwszej serii, abyście sami przekonali się, czy i was zafascynują losy lekarzy z deszczowego Seattle.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz