4.04.2011

true blood is the new black! czyli trochę o czystości krwi.

jako że skończyłam już z logiką (sic!), postanowiłam spłodzić kawałek o jednej z największych produkcji stacji HBO – true blood, tudzież czystej krwi.

akcja serialu toczy się w fikcyjnym miasteczku Bon Temps na obrzeżach amerykańskiego stanu Luizjana. w tym świecie wampiry istnieją naprawdę i – co więcej – wcale nie ukrywają się przed ludźmi! odkąd pewna japońska firma wynalazła fantastyczny substytut ludzkiej krwi – krew syntetyczną (tytułową true blood) – krwiopijcy nie muszą mordować ludzi w poszukiwaniu pożywienia. bez większych przeszkód mogą więc funkcjonować w normalnym świecie. wampiry mają nawet swoich przedstawicieli w amerykańskim rządzie, którzy zacięcie walczą o równouprawnienie niczym sufrażystki na początku xx wieku.
w centrum fabuły serialu, opartej o popularną serię książek Charlaine Harris The Southern Vampire Mysteries, znajduje się Sookie Stackhouse – kelnerka z Bon Temps, która dzięki swoim paranormalnym zdolnościom potrafi czytać ludziom w myślach. podkreślenia warte jest tutaj słowo ‘ludziom’, gdyż umiejętności naiwnej trochę blondynki nie obejmują wampirów. dlatego również, gdy Sookie po raz pierwszy spotyka na swej drodze krwiopijcę Billa Comptona i zdaje sobie sprawę z tego, że jej ‘dar’ w stosunku do niego nie działa, oddycha z ulgą i zakochuje się w nim od pierwszego wejrzenia (so predictable…). od tego momentu jej życie oraz życie całej społeczności prowincjonalnego miasteczka gdzieś w Luizjanie diametralnie się zmienia…

na pierwszy rzut oka może się wydawać, że true blood to tylko kolejna drętwa romantyczna bajeczka o tym, jak to pospolita dziewczyna zakochała się w wampirze – to fakt. nie da się jednak zaprzeczyć, że po dogłębnej analizie (czyt. obejrzeniu każdego z trzech sezonów serialu co najmniej 3 razy) dostrzec można trochę karykaturalny i przerysowany, lecz niewątpliwie prawdziwy, obraz współczesnego amerykańskiego społeczeństwa. true blood to nie tylko post-soap o wampirach. tematyka wampiryczna serialu daje tylko niejako tło do pokazania innych – poważniejszych – problemów.
najważniejszym z nich jest z pewnością wciąż obecna w dzisiejszych czasach dyskryminacja mniejszości narodowych, etnicznych, rasowych czy też seksualnych. w true blood skupiona w osobie Afroamerykanina Lafayette’a Reynoldsa – kolegi z pracy Sookie. Lafayette otwarcie przyznaje się, że jest gejem. dodatkowo sprzedaje ‘V’ – wampirzą krew, która działa zarówno pobudzająco seksualnie oraz jako silnie uzależniający narkotyk dla ludzi. przekornie jednak dyskryminacja ksenofobicznych mieszkańców Bon Temps nie jest wymierzona przeciwko jednemu ze swoich, lecz przeciwko osiedlającym się w pobliżu wampirom. nie tylko mieszkańcy nienawidzą krwiopijców. prym w działalności anty-wampirycznej wiedzie organizacja katolicka o nazwie Wspólnota Słońca pod przewodnictwem wielebnego Steve’a Newlina. do wspólnoty przyłącza się również brat Sookie – Jason Stackhouse, działając przeciwko ukochanemu swojej siostry i jemu podobnych. wątek przygotowania ataku na wampiry przez wielebnego i jego wyznawców stanowi główny motyw fabuły drugiego sezonu. jak nietrudno się jednak domyśleć – wampirom udaje się wyjść z zasadzki cało, by stawić czoła kolejnym przeciwnościom losu, m.in. walkom wewnątrz ich własnych szeregów.

nie chciałabym jednak tutaj streszczać akcji serialu. do tego przydatne są setki fan-page’ów w Internecie. pragnę jednak zwrócić uwagę na jeszcze jeden aspekt poruszany w true blood, a mianowicie sex. nie seksualność, lecz właśnie sex. wiem, że niektórych rażą odważne sceny sexu, zwłaszcza że scenarzystów (wśród nich również sama autorka książek) nie krępują żadne konwenanse: mamy tutaj zarówno ‘popularne pary’, czyli stosunki między dwojgiem ludzi, wampirami a ludźmi, ale także między dwoma wampirami, co więcej – nawet dwoma wampirami tej samej płci! dzięki zdolnościom paranormalnym Sookie dowiadujemy się również, że faceci rzeczywiście myślą tylko i wyłącznie o sexie, a uosobieniem tej tezy jest postać brata blondynki, Jasona, którego to śmiało można nazwać seksoholikiem. jak więc widać, sfera erotyczna true blood z pewnością przyciąga wielu widzów przed ekrany telewizorów (tudzież monitorów…)

na tym zakończę mój wampiryczny wywód. uchowaj, żebym kogokolwiek namawiała do oglądania true blood. jak zgrabnie ujęła to moja poprzedniczka – seriale o wampirach nie podchodzą każdemu. ogólnie jeśli miałabym sklasyfikować post-soaps o wampirach w kategoriach, powiedzmy brutalności (z braku lepszego słowa), true blood umieściłabym na samej górze listy. dyskusji nie podlega jednak fakt, że HBO wykonuje kawał dobrej roboty przy tym serialu. wielkie dzięki za to. czekam z niecierpliwością do końca czerwca na sezon nr 4!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz