6.05.2011

bones (kości)

zajączek nabrał tempa, więc muszę na krótką chwilkę powrócić do kryminalistyki…

czas na jeden z moich ulubieńszych post-soaps, czyli na liczącą już 6 sezonów opowieść o pozbawionej jakichkolwiek social skills pani doktor antropolog temperance brennan o wdzięcznym przezwisku bones, której towarzyszą: jej partner in crime (dosłownie!) – agent FBI seeley booth oraz pracownicy i stażyści instytutu Jeffersona w Waszyngtonie.

sama pani bones mówi o sobie, że lepiej rozumie umarłych, niż żywych. można i tak, prawda? bones jest socially awkward i za to właśnie ją uwielbiam! czapki z głów dla twórców serialu, którzy w miły sposób kreują tą postać. jej niedoskonałości w zakresie towarzyskim rekompensowane są przez jej geniusz intelektualny. mamy tu więc do czynienia z typowym obrazem lekko świrniętego i nieprzystosowanego społecznie naukowca, któremu dzięki swoim niebagatelnym umiejętnościom oraz pomocy sympatycznego agenta FBI udaje się rozwiązać wiele z pozoru nierozwiązywalnych zbrodni.

post-soap ten różni się jednak nieznacznie od opisywanych już wcześniej przeze mnie typowych przedstawicieli sophisticated crime story.
primo, sprawy badane przez zespół doktor brennan wespół z agentem boothem nie są zwykłymi sprawami. brzmi trochę trywialnie, wiem, ale to prawda. zwłoki ofiar zbrodni znajdują się albo w opłakanym stanie, albo w miejscach, w których nikt nigdy by się ich nie spodziewał – na przykład w gigantycznej tabliczce czekolady (!), prywatnym łóżku solarnym czy też w kabinie prysznicowej. nic bardziej ciekawego dla niezawodnej drużyny! im trudniejsze wyzwanie, tym więcej frajdy dla specjalisty od robaków i miłośnika teorii spiskowych – doktora hodginsa, jego uroczej małżonki angeli montenegro oraz przywódcy instytutu, byłej pani patolog kryminalnej cam saroyan.
secundo, ważną rolę odgrywają w tym post-soapie również relacje towarzyskie występujące między bohaterami. najważniejszy związek to oczywiście wciąż niespełnioną miłość doktor brennan i agenta bootha, którzy sami nie potrafiąc poradzić sobie ze swoimi uczuciami, niejednokrotnie udają się po pomoc do swojego nadwornego psychologa – młodego lancelota sweetsa (swoją drogą, rzeczywiście całkiem z niego sweet kąsek! w pewien dziecinny sposób…)
tercio, serial ten przyświeca propagowaniu popularności nauk ścisłych. pokazuje, że mimo braku social skills, geniusze pokroju doktor bones nie powinni wstydzić się swoich wyjątkowych zdolności! serial zdaje się proponować metodę wręcz przeciwną – embrace the geek inside you! :)

takim pozytywnym akcentem zakończę temat tradycyjnych seriali kryminalnych. mam nadzieję, że choć jeden uznacie za godny obejrzenia. ja muszę przyznać, że mnie zając zaraził manią na hawaii five-o. a może to nie sprawa zająca, tylko alexa o’loughlina…?

sweet dreams!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz