1.05.2011

hawaii five-0

po ponad tygodniowej nieobecności pora abym i ja coś napisała. ponieważ weszłyśmy w kategorię kryminalną, mogę podzielić się z wami moim ostatnim nałogiem - Hawaii Five-0.

wyjątkowy serial. koneserzy mogą kręcić nosem - ot, kolejny post-soap o policjantach, którzy w każdym odcinku rozwiązują inną sprawę. nic nowego, nic innowacyjnego, prawda? nieprawda. Hawaii Five-0, w moim odczuciu, jest inne. wciągające, zabawne, przyjemne.

wszystko zaczęło się w roku 1968. wtedy powstała pierwsza wersja tego serialu, bo obecne Hawaii jest - uwaga - remakiem. to zdarza się bardzo, ale to bardzo rzadko wśród seriali, więc samo w sobie już o czymś świadczy. pierwsza wersja zakończyła się w roku 1980, obecna przywróciła tytuł do życia 30 lat później, czyli w zeszłym roku. od tego czasu serial cieszy się rosnącą popularnością (a ja mam nadzieję, że tak już zostanie i powstanie drugi sezon).

ale do rzeczy. serial opowiada o grupie policjantów rezydujących oraz działających na Hawajach - co samo w sobie jet bajeczne, ze względu na scenerię, słońce, surfing... klimat serialu zdecydowanie zyskuje dzięki miejscu, w których usytuowana jest akcja. głównym bohaterem jest Steve McGarrett, który wraca na Hawaje (gdzie się urodził, a później, po śmierci matki wyjechał do USA) po śmierci ojca i rozpoczyna tutaj pracę w tytułowym Five-0. jest to oddział specjalny agentów pomagających rozwiązać trudniejsze i delikatniejsze sprawy, z którymi niekoniecznie poradziłaby sobie lub powinna się zajmować zwykła policja. McGarrettowi towarzyszą Danny Williams (świetny Scott Caan, prawdziwy talent komediowy), Chin Ho oraz jego kuzynka Kono. ta czwórka tworzy świetną, niepokonaną ekipę, która jak można się domyślać zawsze rozwiązuje powierzone im sprawy.

serial być może jet nieco schematyczny, ale zdecydowanie wyróżnia się spośród innych tego gatunku. ważnym elementem jest tutaj humor - zwłaszcza wzajemne docinki McGarretta oraz Danny'ego, którzy są partnerami. na samym początku darzą się niechęcią, jednak w kolejnych odcinkach rodzi się między nimi przyjacielska więź, a jak wiadomo, nie ma przyjaźni bez dogadywania sobie nawzajem :) mamy więc elementy komediowe, które przeplatają się ze świetną, szybką i nie zawsze przewidywalną akcją, a więc przepis na udany, wciągający serial. i takie właśnie jest Hawaii Five-0. zabawne, przyjemne do oglądania, trzymające w napięciu kiedy trzeba. polecam jako oderwanie się od wszystkich mrocznych wampirzych opowieści i obrzydliwych zakrwawionych operacji ;)

ciao!

p.s. o McGarretcie na pewno jeszcze wspomnę przy okazji przystojniaków serialowych - Alex O'Loughlin jest naprawdę... miły dla oka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz